środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział 1

Gdy połknęłam swoją porcje niebieskich tabletek, ubrałam trampki, krótkie i lekko podarte spodenki oraz czarną bluzę z Jack'a Daniels'a i ruszyłam ku mojemu nowemu wyzwaniu. Słynny zespół One Direction podpisywał płyty akurat w moim mieście. Gdy znalazłam się na miejscu - stanęłam jako ostatnia w kolejce. Fanki nie zachowywały spokoju, jedne płakały ze szczęścia, drugie traciły pr ... Widocznie jeszcze nie wiedziały jaka rozpacz je czeka.
Po godzinie czekania, w końcu stanęłam przed nim, wyciągnęłam stare i pogięte zdjęcie z dzieciństwa które przedstawiało mnie i go, bawiących się w drewnianym domku na drzewie i rzuciłam mu przed oczy. Dopiero gdy ujrzał fotografię, podniósł wzrok, spojrzał na mnie, po chwili wstał i wyszedł.
Zadowolona zrobiłam to samo, jednak nie poszłam zanim bo jego przyjaciele pewnie udali by się za mną, po prostu poszłam na około, w celu jego, i zapalenia papierosa.
Po chwili byłam jakby w takim zaułku. Otaczały mnie mury i  kilka śmietników. Szłam odważnie przed siebie, aż w końcu dzięki kilku lampom ujrzała mi się dobrze znana sylwetka. Stanęłam koło niego, wyciągnęłam papierosa, zapaliłam i zaciągnęłam się.
- Po co wróciłaś? - powiedział oschle. W tym czasie zdążyłam wypuścić dym z ust.
- Nie mów że nie tęskniłeś - rzekłam uroczo.
- Po tym co mi zrobiłaś? Proszę cię. Nie wiesz nawet jak ... - pocałowałam go, przerywając mu te straszne smęty. Po chwili on odwzajemnił mój pocałunek, jednak całował mnie tak mocno że myślałam że, stracę czucie w ustach. Kochałam to w nim. W końcu oderwał swoje usta i spojrzał w moje oczy - Jak bardzo cię kochałem.

Rano obudziłam w  prywatnym domku mulata - u jego boku. Wiedziałam że wylądujemy w łóżku, to była część planu. Nie zmienił się zbytnio, jedyne co było nowe i zdążyłam zauważyć były tatuaże, zawsze o nich marzył. Dalej łączyło nas to samo, miłość, alkohol i papierosy. Dziwnie wyrażaliśmy swoje uczucia.
Wstałam po cichu i uchyliłam lekko drzwi balkonowe. Wyszłam, i zapaliłam papierosa. Po chwili poczułam jego ciepłe ręce na swoich biodrach. Swoim męskim zarostem ocierał się o moją szyje. Przez chwilę byliśmy zatopieni  widoku Miami. To tutaj mieszkałam odkąd opuściłam Malika i jego rodzinę. Miejsce pełne imprez, to co kochałam. Podniosłam rękę w celu kolejnego zaciągnięcia się papierosem, jednak Malik złapał mnie za  nadgarstek.
- Znowu, czego to robisz? - zapytał, widząc moje rany od cięcia się.
- Ty tego nie zrozumiesz... Z jednej strony-Cięcie się jest tak jak palenie, z każdą raną wypływa krew pełna błędów których chcę się pozbyć, z drugiej strony-robię sobie krzywdę za te błędy, mając nadzieję że kiedyś pęknie mi żyła i się wykrwawię. - Gdy skończyłam mówić milczał i patrzył tylko w moje oczy, zakręciła mu się łza. Udawał groźnego Bad Boy'a ale ja wiedziałam że, gdzieś - tam w środku znajduję się wrażliwy nastolatek z Bradford. Nasze usta złączyły się, w tej chwili całował mnie czule i ze zrozumieniem, przybierał różne postacie, jednak wiedziałam o tym tylko ja.
Zeszliśmy na śniadanie, ponieważ byliśmy w jego prywatnym domku, nie zastałam jeszcze czwórki głodomorów rzucających się naleśnikami. Usiadłam przy stole, mulat zaparzył mi czarnej kawy i usiadł koło mnie, wpatrywając  się we mnie jak w rzadkiego okazu, porcelanową laleczkę - jak narazie - zignorowałam to.
- A więc . . . - chciałam zacząć jakiś temat - Co twoi przyjaciele na to.... na nas ? - chwile się zastanawiał, po upiciu łyka kawy odrzekł:
- Zrozumieją to, w końcu to moi przyjaciele - wstał, pocałował mnie w policzek i wychodząc powiedział: - pakuj się, zabieram cię ze sobą.
- Gdzie? - zapytałam zdziwiona, jakby nigdy nic. Nie śledziałam jego kariery po rozstaniu.
- Do Londynu.

Zostało nam tylko piętnaście minut jazdy. Ciągle zastanawiałam się jak chłopcy zareagują na mnie. Nie lubili mnie odkąd potraktowałam strasznie Zayn’a. Miałam nadzieję że, nie popsują mojego planu…
Popatrzyłam na Zayn’a. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak szczęśliwego. A może jednak zostać z nim, na zawsze i go nie ranić…. Nie! Przysięgałam sobie że, dokonam tej misji i od tego będzie zależeć moje życie.
Zatrzymaliśmy się pod białą willą. Była ogromna. Powoli wyszłam z samochodu, Malik w tym czasie zdążył wyciągnąć bagaże. Otworzył bramkę, i wpuścił mnie przed siebie. Szliśmy przez piękny, dosłownie nie ziemski i zielony ogród. Po chwili znaleźliśmy się przed białymi drzwiami. Zadzwoniłam dzwonkiem, ponieważ Zayn nie miał już wolnych rąk. Otworzył nam Niall, uśmiechnął się na widok mulata.
- Zayn! Heeej! – zobaczył mnie po czym bardzo się skrzywił – a to coś co tu robi?
- Horan, możesz teraz nie marudzić tylko po prostu zabrać te jebane walizki? – nakazał blondynowi Malik, następnie weszliśmy do środka. Dom był jeszcze większy niż mi się wydawało.
Popatrzyłam na wszystkich po kolei, każdy patrzył na mnie z grymasem tylko Malik który właśnie obejmował mnie od tyłu, co było jednak bardzo przyjemne pewnie szczerzył się jak pojebany.
-Ej, no co nie cieszycie się, że do was wróciłam?- Zapytałam pogodnie.
Po czym pobiegłam do kochni po coś do jedzenia, nawet nie wiedziałam, ze podróż potrafi tak zmęczyć. Wyciągnęłam kabanosa z lodówki przy tym podśpiewując sobie jakąś właśnie wymyśloną melodię zamierzałam wyjść z pomieszczenia.
-Znowu zamierzasz to zrobić? – W drzwiach stał Horan, zawsze miał do mnie jakiś problem…
-Jeżeli chodzi ci o kabanosa, to zostały jeszcze trzy.
- Nie pierdol Holmes, przejrzałem Cię.
Zaśmiałam się cicho, wymijając go szybko, ściągnęłam buty i podreptałam po schodach do pokoju Zayn’a.
***
Kiedy się obudziałam było już ciemno, a według zegarka właśnie wybila godzina 20. Zeszłam na dół i zobaczyłam Danielle która rozmawiała z Liam’em co chwilę niespokojnie spoglądając w kierunku kuchni, w której stał Lou z El kłócąc się o jakieś gówno, namiętnie wymachując przy tym marchewką. Postanowiłam się nimi nie przejmować, rozsiadłam się przed telewizorem i włączyłam horror. Za chwile dosiadła się El i szturchnęła mnie w ramię.
-Rodzinka XXI wieku się zaczyna, włącz.
-Sorry, ale nie mam zamiaru oglądać programów na twoim poziomie, a zresztą…- rzuciłam jej w twarz pilotem.
- Ej mój nos, Ronnie pojebało cię?!
-I tak nic mu już nie zaszkodzi. – Odkrzyknęłam wchodząc po schodach.
* ZAYN *
Po krótkiej wymianie zdań z Harrym, który na szczęście wciąż pozostawał po mojej stronie w sprawie Ronnie, wyszedłem z kuchni i skierowałem się prosto do swojego pokoju. W przeciwieństwie do chłopaków, on nie rzucał mi ukradkiem spojrzenia pełnego wyrzutów, ani nie próbował zabić mnie wzrokiem.
Wtoczyłem się po schodach na górę i snułem się właśnie korytarzem, gdy nagle, znienacka, ktoś z rozmachem otworzył na oścież drzwi jednego z pokojów. Z impetem wleciałem w drewniany przedmiot, odbijając się od niego na dobry metr. Oszołomiony potarłem czoło, próbując przeanalizować to wydarzenie. Dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie, że najzwyczajniej w świecie, dostałem drzwiami od Horana, który teraz tylko beształ mnie wzrokiem. Złapałem się za bolące żebra. Jakim cudem zdołałem wbić sobie w nie łokieć?
- Znalazłbyś sobie lepsze zajęcie, niż koczowanie pod drzwiami i czekanie, aż jakiś człowiek będzie przechodził obok nich - jęknąłem, nie przestając masować brzucha i jego okolic.
- Mam lepsze zajęcia. - odrzucił, przewracając oczami.- Idź lepiej zająć się swoją dziewczyną.
- Nie rozumiem, co wam w niej tak przeszkadza?
- Zayn, to chyba oczywiste, że ona ma jakiś swój plan, nie wróciła by tak sama z siebie, bo nagle zatęskniła… Nie bądź naiwny.
- Daruj sobie – odpowiedziałem po czym go wyminąłem.
Zrobiło mi się trochę przykro, bo jedną osobą która w tym domu akceptuje Ronnie jest Styles. Pomyślałem, że fajnie było by wyjść na jakiś spacer, czy coś w tym stylu. Właściwie nigdy tego nie robiliśmy, zazwyczaj szlajaliśmy się po klubach i innych miejscach tego typu. Spróbować zawsze można. Znalazłem ja na balkonie, opierała się o barierkę i paliła papierosa. Złapałem ją za ramię i poczułem jak się wzdrygnęła, najprawdopodobniej z dużej różnicy temperatur.
-Chodź, przejdziemy się – zaproponowałem, ciągnąc ją przy tym za rękę.

1 komentarz:

Archiwum bloga